"Osoba pogrążona we śnie sądzi, że poczuje się lepiej, jeśli zmieni się ktoś inny".

                        - Anthony de Mello, "Przebudzenie"

 

Z życia wzięte ...

"Żyła sobie Dzhulietta, i myślała, że nie ma problemów ze sobą, ale ciągle zastanawiała się skąd ma problemy w relacji z ludźmi, światem, skąd poczucie zagubienia, dlaczego nie czuje się inteligentna, kiedy wszyscy dookoła podziwiają ją za to. I jednego dnia upiła się przepysznym winem z koleżanką Julią. Po około 5-tej lampce opowiedziała jej o takiej Sylwii, którą jej kilka osób poleciło… “Wiesz co, nie wiem co ta Sylwia robi tak naprawdę, ponoć pomaga, ale no nie wiem w jaki sposób. Coś mi mówili o wibracjach, ale z wibracjami to nie mam problemów” - zażartowała jak zawsze, i się napiła jeszcze wina. “To w jaki sposób działa?” - zapytała się Julia. 

Coś tam było o tarocie, coś tam o energii, ciężko było stwierdzić konkretnie, a konkret - to jest to co Dzhulietta kochała najbardziej na świecie. Po dłuższym dialogu pełnego śmiechu i żartów o wibracjach Dzhulietta stwierdziła, że pójdzie do Sylwii po wypłacie albo premii (czyli nigdy). I w tym momencie Julia wyciągnęła grubą paczkę pieniędzy, odliczyła 150 zł i powiedziała: “Idź już do niej, jak jest spoko, to też się wybiorę, ale idź pierwsza”. 

 

Na następny dzień Dzhulietta napisała do Sylwii, zapytała się o najbliższy termin, i 16 marca we wtorek przyjechała pod wskazany adres nie wiedząc czego oczekiwać, ale że płaciła nie ona to nie było czym się martwić. Później przy winie opowiadała Julii tak:

 

“Weszłam na piętro, otworzyła mi drzwi kobieta, niewiadomo w jakim wieku, bo niby młodo wygląda, ale przecież nie ma 20 lat. Uśmiechała się do mnie, i zapytała się z czym w ogóle do niej przyszłam. No i skąd miałam wiedzieć z czym, nie oczekiwałam tego pytania, myślałam, że wejdę i ona odrazu mi wszystko powie co widzi. Powiedziała mi, że mam bardzo dobrą energię, i się zapytała czy ja wiem, że jestem Anioł. Ciekawy początek. Też mi powiedziała, że jestem widząca, i że z czasem zmienią mi się priorytety w życiu, wtedy może stwierdzę, że chcę pomagać ludziom. Ale zobacz, jaka ze mnie widząca przy wzroku -6. Później popatrzyła w moją astrologię, numerologię, zapytała się mnie czy mam faceta, ewentualnie kobietę. I to był moment, kiedy pomyślałam, że napewno nasza wspólna znajoma od której usłyszałam o Sylwii już jej wygadała moją historię życia. Zapytałam się kilka rzeczy na temat mojej mamy i naszej relacji, o dziewczynie, z którą wtedy spotykałam się, i wyszłam zadowolona, bo powiedziano mi było napić się wina po wizycie. Umówiłam się też na kolejną sesję, mimo że mnie nikt nie namawiał, tylko padło pytanie czy chcę, i stwierdziłam że czemu nie, najwyżej odwołam.”

Julia słuchała uważnie i powiedziała: “No to co, polecasz ją? Myślisz że pomoże mi ogarnąć moje sprawy?”. I powiedziałam jej wtedy; “No idź, co ci szkodzi, do tego ta Sylwia jest super ładna, zobaczysz”. 

 

Teraz, po 9 miesiącach kiedy przypominam sobie tą pierwszą wizytę u Ciebie, to jest mi z trochę głupio, bo widzę to tak, jakbym przyszła do lekarza sprawdzić czy zobaczy co mi jest, a nie po to żeby mi pomógł. Ale dobrze, że nie odwołałam drugiego spotkania, ponieważ to był moment, kiedy zaczęło się dziać.

Teraz też gdyby mnie ktoś zapytał czy polecam Ciebie, to powiedziałabym że zdecydowanie tak, ale tylko jeśli osoba jest gotowa na zmiany, które nie zadzieją się same z siebie, póki będziesz leżeć w łóżeczku. Trzeba być też gotowym na to, że usłyszysz to, czego nie chcesz akceptować, o czym nie do końca chcesz wiedzieć, ale nie ma innej drogi do tak poważnych zmian w sobie, jak nie styczność z prawdą, często przeszłością, która trzyma cię i nie puszcza.

 

Można mówić wiele o tym, jak pomagasz, trafiasz w punkt mówiąc pewne rzeczy. Mogłabym też powiedzieć jakie ciekawe odczucia się pojawiają, których nie umiesz opisać lub przekazać słowami, ale to już warto po prostu do Ciebie przyjść i doświadczyć osobiście.

Jeśli mam opisać te 9 miesięcy, podczas których byłam u Ciebie z 6-7 razy, a ostatnio też miałam sesję z hipnozą - to był czas, kiedy wszystko przewracało mi się do góry nogami co jakiś czas. 

 

Pamiętam, kiedy bardzo mocno płakałam za każdym razem z problemem z rodzicami, szczególnie z mamą, i żartowałam, że tak mi się powiększają usta podczas płaczu, że nie będę musiała je powiększać z taką mamą którą mam. Spędziłam bardzo wiele lat wymądrzając się, żartując z najgorszych sytuacji, żeby obronić się od całego świata, żeby nikt nie widział tej małej skrzywdzonej dziewczynki, która nie miała wiary w ludzi, szczęście, miłość, cuda. 

 

Pamiętam, kiedy rodzice zauważyli jak bardzo mocno zaczęłam się zmieniać po drugiej wizycie u Ciebie, strasznie im to się nie podobało. W końcu widzieli przed sobą kobietę, która nie pozwala im na siebie krzyczeć, mówić że jest brzydka, im dalej tym mniej poddawała się na ich manipulacje aż w końcu w ogóle nie dało się jej wkręcić coś by wysłała pieniądze albo zaczęła się przejmować oddając swoją energię. Odkryłam w sobie tą kobietę dzięki Twojej pracy, Tobie oraz mojej niesamowitej sile, którą mam w sobie, ale nie była dla mnie zauważalna wcześniej. Przeszłam zmianę w relacjach z rodzicami w kilka etapów, każdy z nich był emocjonalnie wykańczający, odczułam wszystko to, co przytłaczałam w sobie ponad 20 lat. 

Najpierw czułam się zagubiona, z niedowierzaniem przypominałam sobie różne sytuacje z dzieciństwa i później byłam strasznie obrażona na rodziców. Najbardziej uderzyło we mnie wspomnienie, kiedy moja mama mnie pobiła, miałam wtedy z 8-9 lat, ja nigdy nie płakałam w takich sytuacjach, ale siedząc w swoim pokoju potem słyszałam, że ona płacze w kuchni. Wtedy poszłam do niej, i zaczęłam ryczeć, ale nie przez siebie, tylko było mi jej żal, nie chciałam, żeby czuła się źle. Odcięłam się wtedy od rodziców, bardzo mało odzywałam się do nich, ponieważ jednak jestem inteligentna, i wiedziałam, że w tym stanie nie powinnam im przypadkiem wyrzucić czegoś w trakcie rozmowy, co się już nie da odwrócić, i to był mój czas na to, żeby przepracować to, zostawić w przeszłości. Pielęgnowałam siebie małą z przeszłości, która potrzebowała tego bezpieczeństwa, przytulania i tej miłości, którą chciała.

Na koniec tej pracy z relacją  między mną a rodzicami przyszedł moment, kiedy poczułam miłość do nich znowu, ale tą zdrową. Kiedy nie raz mi znajomi mówią jak mogę po tych wszystkich przejściach i ich zachowaniach wobec mnie nadal mieć z nimi tak ciepły kontakt, odpowiadam: “Oni kochali mnie, ale tylko tak jak potrafili. To, że mieli wykrzywione zrozumienie czym jest miłość - nie jest ich wina. Są jacy są, nie mogę ich zmienić, ale zmieniłam siebie i moje podejście do tego co już przeszliśmy. Kocham ich, ponieważ nie było tylko złych chwil, było wiele tych dobrych, szczęśliwych.” Teraz nie jest wszystko idealnie, ale nauczyłam się widzieć kiedy powinnam chwilowo się wycofać, żeby ogarnęli swoje sprawy, a ja żyję swoim życiem nie martwiąc się o dwójkę dorosłych ludzi. W 7-8 miesięcy przeszłam z Tobą to, co ludzie latami nie potrafią przejść z psychologami. Pięknie jest kochać rodziców bez uzależnienia od ich problemów, nie szukając ciągle rozwiązań, bez zbędnego poczucia długu przed nimi. 

 

Moja praca nad sobą trwa cały czas i całe życie, czasem jest bardziej lub mniej intensywna. Ale dzieją się cuda. Na początku naszej pracy zachwycałam się tym jak mi pomagasz, a jednocześnie nie zauważałam, że przecież ja też tak mocno pracuję nad sobą i z tym co od Ciebie usłyszałam. Teraz wiem, że zawdzięczam Tobie m.in. wdzięczność dla siebie samej oraz zachwyt sobą pod wieloma względami, ponieważ żeby przejść i odczuć tyle ile ja w ciągu tylko 9 miesięcy wymaga niesamowitej siły, odwagi, pokory oraz mądrości, i też otwartości. Co jakiś czas wracam do Ciebie na sesje, bo każdy, nawet najmocniejszy i najszczęśliwszy człowiek czasem potrzebuje refleksji, wsparcia, właściwej odpowiedzi lub na odwrót pytania. Mam teraz w sobie ogrom miłości, którą daję sobie, moim najbliższym. Wyczuwam, że miłość której nie znałam wcześniej - też już nadchodzi. Wierzę w cuda nie tylko takie, że w pracy przypadkiem dostałam podwyżkę, a w każdym aspekcie mojego życia. Wiem też teraz, że wszystko co się wydarza - nie wydarza się ze mną, tylko dla mnie. Kocham teraz swoją wrażliwość, która była wyłączona we mnie przez wiele lat, a kiedy zaczęła się przejawiać w 2020 - wkurzała mnie i czułam się słabsza". 

autor: Dzhulietta